Słodkie cierpienia.
Jak tam Wasz poświąteczny detoks od cukru? Trzymacie się bez łakoci? Ciągnie Was do słodkości? Dajecie radę bez tego upragnionego słodkiego smaku na języku? Zdarzają się Wam chwile słabości i popełniacie małe grzeszki sięgając po czekoladkę z bombonierki albo ukradkiem pałaszując domowy sernik od Mamy? Przecież wiem, że jest ciężko!
Ja sama uwielbiam słodycze, a w Święta zawsze robię sobie dyspensę i nie liczę kalorii, cukru ani innych niezdrowych przyjemności. I efekt za każdym razem jest ten sam: potem trzeba to odpracować. Tak jest i w tym roku… Od Świąt mija pi razy drzwi tydzień i na pewno każdy, kto postanowił odstawić cukier czuje co raz większą ochotę na słodycze.
Dlatego piszę ten artykuł, po to właśnie żeby po pierwsze powiedzieć Wam, że Was rozumiem i łączę się w bólu;
a po drugie po to, żeby podpowiedzieć, jak można sobie pomóc w tym trudnym procesie detoksu.
Poświąteczny detoks.
Nie ma co się oszukiwać i trzeba przyznać prosto z mostu: cukier to nałóg. Wiemy to na pewno, liczne badania potwierdzają iż mechanizmy, jakie zachodzą w naszym organizmie (w tym i w mózgu!) są identyczne jak te w przypadku innych zgubnych uzależnień. Rozum swoje, a zachcianki swoje. Dlatego trzeba postanowienia i siły woli, żeby udało się ten wredny cukier odstawić. Nie jest to sprawa błaha i prosta, warto sobie pomagać wszelkimi znanymi sposobami.
Pierwsze, co mi przychodzi na myśl, to nawadnianie. Detoks, jak sama nazwa wskazuje, to proces oczyszczania.
I tu niezbędna jest woda, woda i to dużo wody! Picie wody pomaga usunąć toksyny z organizmu, ale również hamuje łaknienie. Więc korzyść jest podwójna.
Druga sprawa, równie ważna (o ile nie ważniejsza) to kwestia głowy. Trzeba przestawić myślenie o słodyczach jako
o nagrodzie. To jest trudne, bo od zawsze słodki smak kojarzymy z przyjemnością, chwilą relaksu, z odprężeniem…
A to zupełna nieprawda! Co to za przyjemność, jeśli fundujemy organizmowi truciznę? Co to za relaks, jeśli potem musimy męczyć się z detoksem? Zrozumienie, jak złudne jest to poczucie słodkiej nagrody, to ważny element pomagający w zwycięstwie nad cukrem.
Proste i złożone.
Trzecia kwestia, to sprawa samego cukru. Bo przecież pisząc o rezygnacji z cukru nie chodzi o to, aby zupełnie nie jeść cukru pod żadną postacią! Na samym początku detoksu dobrze jest sobie zrobić taki „hard-core” nawet bez owoców, żeby nie czuć słodkiego smaku, ale po pewnym czasie… Przecież cukry, inaczej węglowodany (wśród sportowców czule zwane „węglami”) są źródłem energii! Najlepiej jeść węglowodany złożone, występujące głównie w pełnoziarnistych produktach zbożowych. Cukry proste zdecydowanie bardziej mieszają w naszej przemianie materii. Groźny jest nadmiar węglowodanów pochodzących ze słodyczy „sklepowych”, pełnych cukru (sacharozy) oraz syropu glukozowo-fruktozowego. I tych słodyczy trzeba bezwzględnie unikać. Za to można sięgnąć po słodki smak w innej postaci: owoców, bakalii, nabiału, miodu… Róbcie naturalne koktajle na bazie jogurtu i owoców, pieczcie jabłka z cynamonem albo truskawki z wanilią, sięgajcie po orzechy czy inne bakalie. Unikajcie jednak sklepowych ciast (ociekających palmowym tłuszczem i białym cukrem), odstawcie batony, żelki i landrynki. Nie warto! Szukajcie zdrowych słodkich smaków.
Przy okazji podrzucam Wam przepis na pyszne i zdrowe jaglane ciasteczka z bakaliami, które z całą pewnością zaspokoją Wasza ochotę na „coś słodkiego”, a jednocześnie nie obciążą Waszego organizmu niezdrowym cukrem.
Składniki:
2 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej
orzechy brazylijskie, nerkowce, płatki migdałowe : w sumie 1 szklanka (jeśli wolisz, możesz dodać inne bakalie: rodzynki, żurawina, suszone morele, daktyle)
2 dojrzałe banany
szczypta imbiru suszonego, kardamonu, cynamonu, gałki muszkatołowej
Przygotowanie:
Piekarnik rozgrzać do 180°C, opcja: góra-dół.
Kaszę jaglaną ugotować do miękkości i dokładnie odcedzić (można też wycisnąć przez gazę), następnie zmiksować razem z bananami. Ja lubię czuć delikatne ziarenka w strukturze ciasteczek, więc dbam o to aby nie zmiksować kaszy na zupełną „papkę” – ale to kwestia upodobań. Dodać posiekane orzechy (opcjonalnie bakalie) oraz przyprawy i dokładnie wymieszać. Orzechy i bakalie dobrze jest porządnie posiekać na drobne kawałeczki, żeby na przykład całe rodzynki się nie przypalały.
Tak przygotowane ciasto nakładać łyżką na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Chodzi o to, aby powstały małe, w miarę okrągłe placuszki pełne orzechów i/lub kawałków bakalii, które po upieczeniu będą naszymi pysznymi ciastkami.
Piec około 30 minut, do otrzymania złotego koloru. Ciasteczka są dość miękkie same w sobie, więc przy pieczeniu trzeba uważać żeby nie przedobrzyć i tym samy nie przypalić.
Po upieczeniu zostawić w uchylonym piekarniku do ostudzenia (dzięki temu jeszcze trochę się podsuszą). Smacznego!