Hashimoto.
Niedoczynność tarczycy powoli oswoiłam. Badałam się regularnie, sprawdzałam hormony, obserwowałam swój organizm. Wydawało mi się, że wszystko mam pod kontrolą. Do czasu. Zdarzyły się tygodnie, kiedy naprawdę nie dawałam rady. Intensywny czas trenigowy, dużo nagrań, presja czasu, kilka hejtów wylanych pod moimi postami. Znowu czułam się jak rozregulowany mechanizm, w którym wszystkie śrubki są obluzowane a trybiki mają poszczerbione ząbki. Znowu wahanie wagi, znowu ciągłe zmęczenie. Zrobiłam kolejne badania i wyniki brzmiały jak wyrok: choroba Hashimoto. Przez chwilę myślałam, że to już koniec świata. Mojego świata: aktywnego, radosnego, energicznego. Wszędzie w mediach słyszy sie o tej chorobie, obraz jest demoniczny i w czarnych barwach. Pierwsza reakcja: załamka. I tysiąc pytań: co dalej.
To nie koniec świata.
Zaczęłam czytać, rozmawiać, pytać, myśleć. Chwileczkę, przecież musi być jakiś sposób na to, aby ocalić swoje życie. Nie mogę z powodu jakiejś „głupiej” choroby zrezygnować ze wszystkich rzeczy, które uwielbiam robić. To nie może być koniec mojego świata. Ciągle czuję się młoda, chcę być atrakcyjna, chcę żyć pełną piersią. Nie mogę czuć ciągłego zmęczenia, nie mogę bez przerwy szukać sposobności na drzemkę, nie mogę robić absolutnego minimum kiedy chcę zdobywać szczyty! Dlatego wróciłam do głównej przyczyny tego stanu.
Stres.
Stres jest najważniejszym powodem zapalenia tarczycy. To on jest odpowiedzialny za stan zapalny tarczycy, który przekłada się humory i huśtawkę emocji, za permanentne zmęczenie, za chroniczną senność i kompletny brak sił witalnych. Jeśli cierpisz na chorobę Hashimoto, musisz zdawać sobie sprawę, ze czynnikami zaostrzającymi ten stan to:
– przede wszystkim stres: nierozładowane napięcie, niewypowiedziany gniew, ukryta złość;
– chroniczne przemęczenie, branie na siebie obowiązków ponad siły
– przeciążenie.
Są sposoby na rozładowanie tych emocji: medytacja, wyciszenie. Możesz pomyśleć: łatwo powiedzieć. Dobra, sama wiem, że nie jest łatwo znaleźć dla siebie nawet chwilę samotności. Nie jest łatwo zamknąć za sobą drzwi do sypialni, kiedy wszyscy członkowie Twojej Rodziny czegoś od Ciebie potrzebują. Jednak musisz nauczyć się to zrobić, egzekwować sowje święte prawo do odpoczynku. Niech to będzie chwila relaksu w wannie, kiedy popracujesz nad oddechem. Świadomym, powolnym, głęboki: 5 sekund wdechu i 5 sekund wydechu, z przepony. Słuchaj szumu wody, tykania zegara, uderzeń kropel. Skup się na sobie i daj swojemu organizmowi chwilę wytchnienia. I nie lekceważ mocy snu. Sen jest ważny, szczególnie przy Hashimoto – minimum 8 – 9 godzin na dobę. To dużo, wiem – ale naprawdę warto. Taka ilość snu może zdziałać cuda. Zaczęłam chodzić spać o 22 zamiast o 1 w nocy. Organizm potrzebuje około miesiąca na odbudowanie się. Jest lepiej.
Dodatkowe badania.
Zrobiłam cały zestaw badań, pełny obraz: w tym na nietolerancję pokarmową. I znowu potwierdziły się moje obawy. Okazuje się, że nie mogę jeść niczego co zawiera gluten i laktozę. To bardzo częsta sytuacja towarzysząca tej chorobie. I nie ma wyjścia: trzeba wykluczyć te składniki z diety, aby zminimalizować powody do reakcji organizmu w postaci stanu zapalnego. Im mniej przeciwciał (w tym tarczycowych), tym lepsze samopoczucie i lepsze funkcjonowanie. Owszem, wiąże się to z wyrzeczeniami i wysiłkiem, ale rezultaty w postaci lepszego samopoczucia są od razu widoczne. Koniec z burczeniem w kiszkach, gazami, wzdętym brzuchem. Mniej nagromadzonej wody w organizmie, a co za tym idzie brak opuchlizny i wodnego cellulitu. Nieźle jak na początek. O diecie w chorobie Hashimoto napiszę w osobnym artykule – to ważna sprawa wymagająca rozwinięcia.
Treningi.
Zasadnicze dla mnie pytanie brzmiało: co z treningami? Czy mogę ćwiczyć intensywnie, czy mogę ćwiczyć z obciążeniami, czy mogę sobie dać taki wycisk jak lubię: żeby pot spływał po d…ie. I mam dobrą wiadomość: można! Byle nie przekroczyć czasu 30 – 35 minut (nie wliczając w to rozgrzewki ani rozciągania). Czyli mogę robić to co kocham: hurra!!! Ty też nie musisz rezygnować z aktywności fizycznej. Nie musisz rezygnować z dobrej kondycji, z bycia w formie, z atrakcyjnego wyglądu. Nie można przesadzać, bo przetrenowanie jest groźne, ale nie trzeba kompletnie odpuszczać. Zawalcz o siebie. Zrób to rozsądnie, z planem – żeby nie przedobrzyć, a jednocześnie utrzymać kondycję. To da się zrobić – skoro mnie się udało, uda się też Tobie!